Gazetka potrafi kosztować od 10-250 tysięcy PLN. Produkty z gazetki sprzedają się o 30% lepiej niże te które na półce jedynie stoją bez promocji. Z badań wynika, że nadal mnóstwo ludzi czyta gazetki i kupuje produkty, które się tam pojawiły. Są też tacy, którzy przychodzą do określonej lokalizacji z gazetką w ręku i proszą „o to o – co w gazetce jest”. Ale jak to wygląda od kuchni? Czy udział w gazetce jest obowiązkowy? Ile to kosztuje?
Aktywności dostawcy.
Są dwa rodzaje dostawców: jeden to tacy, którzy promują swoje marki i tacy, którzy mają cierpienie na hasło marketing. Musi zaiskrzyć między produktem, a jego odbiorcą. Jest tylko jeden argument, który sprawia że iskrzy bez marketingu – cena. Zawsze tanioszka się sprzedaje. Ale jeśli nie jesteś najtańszy – musisz mieć w kieszeni jakiś argument wsparcia sprzedaży. Pamiętam jak na początku mojej historii w sieciach umiejętnym słowotokiem przekonywałem kupca co do wartości moich produktów. Ten spokojnie mnie wysłuchał, po czym z cynicznym uśmieszkiem poprosił, żebym nie mówił tego do niego, ale do klientów, którzy przychodzą do lokalizacji którymi zarządza. To zdanie zryło mi beret. Od tamtej pory każda moja prezentacja zawiera część – „wsparcie sprzedaży” lub „wsparcie sellout”.
Cała strona czy 1/4?
Kiedyś bałem się udziału w gazetkach, bo zawsze były drogie jak pierun. A reprezentując małe spółki bez budżetów nigdy nie mogłem sobie pozwolić na szoł-up w gazetce. Ale jednocześnie nikt mi nie powiedział, że można negocjować stawki. Kupiec proponuje Ci całą stronę za 30 000zł – to oznacza że połowa może być za 15 000zł a może nawet zejdziemy poniżej 10 tys. za 1/4 strony. A jeśli Twoje umiejętności negocjacyjne to „Level EXPERT” może udać Ci się za 30 000zł za całej stronie umieścić 5 produktów i wszystkie wcisnąć na siłę kupcowi. Ale uwaga: jeśli jest prawo zwrotu, to wciskanie na siłę może odbić się czkawką…
Sierotka Marysia.
Najgorszy dostawca to taki, który nie ma pomysłu na promocje swojego produkt i nie chce zgadzać się na to co zaproponuje mu kupiec. Ni w ciućki ni w pieski. Jeśli nie masz pomysłu na promocje to i tak kupiec wyciągnie od Ciebie kasę. Wielu początkujących dostawców wychodzi z założenia, że budżet powinien sam się tworzyć wspólnie uzależniając to od obrotów. Inaczej mówiąc kupcie więcej to dostaniecie % na działania promocyjne. Ale pomyśl: jeśli budżet będzie uzależniony o obrotów i dojdziemy do 1mln zł – to 3% od miliona daje 30 000zł. Taka sumka to już niezły materiał na zrobienie brandingu – mam na myśli logotyp, stronę, kolorystykę i sesję zdjęciową. Jeśli zamówienia na tę kwotę będą każdego miesiąca to co miesiąc będziesz tracić tyle kasy, albo inaczej będziesz wydawać ją na makulaturę (gazetki). Bo ja nie znam kupca, który by zgromadzone środki przeznaczyć na branding. Raczej wszystko idzie w wewnętrzne systemy promujące sieć handlową jako taką a nie bezpośrednio na Twoją markę.
Rozsądniej jest więc samemu pracować nad rozpoznawalnością i marketingiem. 30 tys każdego miesiąca wydane na marketing buduje wielką społeczność i robi z Ciebie rozpoznawalną markę. Jeśli będziesz robił to regularnie gwarantuje że #ToMaszSprzedane